środa, 7 lipca 2010

Dzień 24 i 25

Wracamy do Salt Lake City. Z Salt Lake City mamy następnego dnia lot do Paryża i następnie do Warszawy. I już mamy plan, by tu wrócić w następnym roku.

poniedziałek, 5 lipca 2010

Dzień 23 Colorado National Monument

Colorado National Monument. Robimy rundkę kamperami po wszystkich punktach widokowych. Dobrze, że nie musimy nigdzie zbytnio daleko chodzić, bo upał daje się nam we znaki :). Skały przytłaczają swym ogromem, zaskakują pięknem kształtów.



niedziela, 4 lipca 2010

Dzień 21 i 22 Dead Horse, Canyonlands

Najpierw jedziemy do parku stanowego Dead Horse. Istnieje wiele opowieści o pochodzeniu tej nazwy. Jedna z legend mówi, że na przełomie XIX i XX wieku miejsce to było używane jako zagroda dla dzikich mustangów. Kowboje zaganiali dzikie konie poprzez zwężenie w płaskowyżu, a następnie zagradzali je przy pomocy gałęzi i krzewów. Pionowe zbocza płaskowyżu stanowiły naturalną zagrodę. Następnie kowboje wybierali najlepsze spośród koni, po czym wypuszczali pozostałe. Według legendy, z niewyjaśnionych przyczyn pewnego razu konie zostały zagrodzone i zginęły z pragnienia na pustynnym płaskowyżu, mimo, że miały w zasięgu swojego wzroku rzekę Colorado. Widoki są magiczne. To krajobrazy znane z finałowej sceny Thelmy i Luisy, a także z Mission Impossible. Rzeka Colorado widoczna w dole zatacza wielkie łuki pomiędzy różnokolorowymi skałami. To następne miejsce na ziemi, którego nigdy się nie zapomina.









piątek, 2 lipca 2010

Dzień 19 i 20 Natural Bridges

Dojeżdżamy do Natural Bridges. To naturalne mosty skalne z piaskowca. Trzy mosty o indiańskich nazwach są pod ochroną i ustanowione zostały pomnikiem narodowym.
Zmierzamy w kierunku parku narodowego Canyonlands. Zbaczamy na chwilę z trasy, by dojechać do skały Newspaper Rock. To pojedyńcza skała, na której ponad 2000 lat temu ówcześni ludzie wyryli pektoglify przedstawiające bizony, ludzi, sceny z ich życia. Nocujemy na kempingu u podnóża czerwonych skał. W Denver zatrzymujemy się na cały dzień w aquaparku. Nic nie zwiedzamy, odwykliśmy od dużych miast.















środa, 30 czerwca 2010

Dzień 18 Dolina Bogów

Nocujemy na malowniczym kempingu nad rzeką Sant Juan. Chcemy dziś przejechać przez Four Corners, miejsce, w którym schodzą się granice czterech stanów. Niestety droga prowadząca do nich jest z niewiadomych przyczyn zamknięta. Zatrzymujemy się więc w malowniczym miasteczku Moab, a potem jedziemy przepiękną drogą przez Dolinę Bogów (Valley of the Gods). Jest to pomniejszona wersja Monument Valley, czerwone, piaskowe skały wznoszą się nad pustynnym płaskowyżem. Widoki zapierają dech w piesiach. Takich krajobrazów nie ma w Europie, czerwone gigantyczne skały robią na nas ogromne wrażenie.






wtorek, 29 czerwca 2010

Dzień 17 Mesa Verde

Dziś odwiedzamy następny park narodowy, Mesa Verde. Mesa Verde (zielony stół) to nazwa nadana temu płaskowyżowi w XVIII w przez Hiszpanów. Główną atrakcją tego parku narodowego są prekolumbijskie osiedla mieszkalne typu pueblo, zbudowane w ścianie kanionu przez Indian Anasazi.  Osady powstały w okresie między VI a XIV w. naszej ery. Najbardziej widokowe i znane na całym świecie są osady wybudowane pod nawisami skalnymi. Takich zabudowań, mniej lub bardziej imponujących rozmiarów, są w parku setki. Zastanawiamy się, jak Indianie wychodzili ze swoich domostw, nie mieli wind, nie używali drabin, nie mieli sprzętu wspinaczkowego. Wspinali się gołymi rękami do góry. Aż niewiarygodne, że ludzie mogli wybrać sobie takie nieprzyjazne miejsce dla swojej osady.


poniedziałek, 28 czerwca 2010

Dzień 16 Góry Skaliste, Black Canyon Gunnison

Idziemy na szlak w Góry Skaliste w Parku Narodowym Roosvelta. Góry Skaliste krajobrazowo przypominają trochę Alpy. Dochodzimy do wodospadów Calypso.  Aby dojechać do Czarnego Kanionu rzeki Gunnison w stanie Colorado musimy przejechać przez kręte drogi Gór Skalistych. Rzeka Gunnison płynąca 5-cio krotnie szybciej od Rzeki Colorado wycięła głęboki wąwóz w czarnym granicie, który należy do jednych z najtwardszych skał na ziemi. Kanion nie jest zbyt widowiskowy,  nazwę swą zawdzięcza pionowym ścianom wąwozu, które powodują, że dno wąwozu jest prawie cały czas niedoświetlone, wręcz czarne i bardzo ponure.

Góry Skaliste


Black Canyon of Gunnison


niedziela, 27 czerwca 2010

Dzień 15 Nebraska

Nebraska. Słowa Gena Hackmanna z filmu „Bez przebaczenia” : „Myślałem, że umarłem, ale okazało się, że jestem w Nebrasce” oddają, to co widzimy. Bezkresne pola, nie ma niczego, na czym można zawiesić choć na chwilę wzrok. Odwiedzamy Carhenge, chyba jedyną „atrakcję” w całej Nebrasce, czyli niby Stonehenge, ale z samochodów.
Po nudnej podróży naszym oczom ukazuje się w końcu skalna iglica, Chimney Rock, jedno z bardziej znanych miejsc na Dzikim Zachodzie. Przez cały XIX wiek służył jako punkt orientacyjny dla trzech historycznych amerykańskich dróg: Szlaku Kalifornijskiego, Szlaku Oregońskiego i Szlaku Mormonów, które w Nebrasce zbiegały się w jedną drogę. Gdy z drogi widać było charakterystyczna piramidę z iglicą, to znaczy, że już niedługo Góry Skaliste. Bo choć to jeszcze Wielkie Równiny, to już nie takie równe, a na horyzoncie już majaczą góry.
Dziś nocujemy u podnóża Gór Skalistych. Wszędzie na kempingu ostrzeżenia przed niedźwiedziami, pod żadnym pozorem nie wolno zostawiać jedzenia na zewnątrz. Parę dni temu w okolicy niedźwiedź zagryzł turystę, no nie powiem, trochę się boimy. Tym bardziej, że gdzieś wcześniej obejrzeliśmy jakiś filmik, że dla niedźwiedzia dostanie się do kampera to żaden wysiłek.




sobota, 26 czerwca 2010

Dzień 14 Badlands

Rano udajemy się w dalszą podróż w kierunku parku narodowego Badlands, po drodze podziwiając prerie Południowej Dakoty. Badlands czyli złe ziemie, trudne do przebycia, tak je nazwali Siuksowie, rodowici mieszkańcy tych terenów. Dla wszystkich mieszkańców ta ziemia była surowa, niegościnna, sucha i trudna do życia. Mnie te księżycowe krajobrazy bardzo się jednak podobają. Potem kierujemy się w kierunku zielonych wzgórz Black Hills, jedziemy jedna z najpiękniejszych tras widokowych w Stanach.
Niestety, tu się nie zmieściliśmy i musieliśmy zawrócić

Black Hills

Księżycowy krajobraz Badlands




piątek, 25 czerwca 2010

Dzień 13 Mont Rushmore i Crazy Horse

Dziś odwiedzamy Mont Rushmore. Miejsce patriotyczne aż do bólu. Patriotyzm bijący z tego miejsca udziela się każdemu, chciałoby się krzyknąć „God bless America” J Głowy czterech prezydentów wykute w skale ogłaszają wszem i wobec wielkość Stanów, republiki, demokracji.
Potem jedziemy 20 mil dalej obejrzeć jeszcze Crazy Horse, Pomnik Szalonego Konia, wodza Indian z plemienia Dakotów. Wraz ze śmiercią tego walecznego wojownika zakończyła się trwająca pół wieku walka Dakotów  o prawo do własnych ziem i zachowanie niepodległości. Rozpoczęło się bezlitosne wysiedlanie Indian  na ubogie w zwierzynę tereny w Missouri.  Pomnik jest cały czas jeszcze niedokończony, dzieło rozpoczął potomek polskich emigrantów, Korczak Ziółkowski, teraz dzieło jego życia kontynuują jego żona i dzieci. Pomnik ma być hołdem oddanym rdzennym mieszkańcom Południowej Dakoty, których kulturę zniszczył biały człowiek. Rzeźba po jej ukończeniu będzie miała prawie 180 m wysokości i 200 m szerokości. Dla porównania głowy prezydentów mają 18 m wysokości. Tak więc sama głowa wodza połknęłaby wszystkie głowy prezydentów.

Mont Rushmore


Crazy Horse

czwartek, 24 czerwca 2010

Dzień 12 Devil's Tower, Deadwood

Jadąc dziś przez  Wymoing odwiedzamy bardzo ciekawe miejsce, bar Spotted Horse i miejscowość o takiej nazwie. Miejscowość z liczbą ludności = 2. Oczywiście zatrzymujemy się na hamburgera, jako że w odległości 100 mil z każdej strony nie ma nic innego. Wita nas tabliczka zamocowana przez właścicielkę: „To nie Burger King. Jesz, to, co ja podaję albo nie jesz wcale”.
Zboczyliśmy troszkę z trasy aby zobaczyć Devil's Tower. To skała wyrastająca z ziemi, widoczna z daleka, wyglądająca tak, jakby dotykała chmur. Wieża Diabła jest osnuta różnymi legendami indiańskimi. Jedna z nich mówi o siedmiu dziewczętach z plemienia Siuksów które podczas zbierania kwiatów zostały zaatakowane przez niedźwiedzie. Wielki duch Siuksów uratował je wynosząc w niebo skałę znajdującą się pod ich stopami. Niedźwiedzie usiłowały wdrapać się na skałę, próbując dosięgnąć swe ofiary, ale nie dały rady, pozostawiając ślady po pazurach na ścianach.  
W drodze do Deadwood zatrzymujemy się przy jednej ze starych kopalni złota Broken Boot., która powstała w 1878 roku. Ubieramy kaski i  idziemy na wycieczkę z przewodnikiem, który opowiada nam o metodach wydobywania złota w XIX wieku. Ciężko sobie wyobrazić, jak ciężka była to praca, w jakich ciemnościach każdego dnia eksploatowali złoża  oświetlając się tylko światłem świec, używając dynamitu i posuwając się powoli metr za metrem.
W końcu dojeżdżamy do Deadwood w Dakocie Południowej, legendarnej, wyjętej spod prawa osady. Miasteczko jest legendą Dzikiego Zachodu, sławę zyskało dzięki gorączce złota i jako miejsce, gdzie podczas gry w karty został zastrzelony słynny rewolwerowiec Wild Bill Hickok. W mieście tym  hazard jest legalny, kasyna prosperują na pełnych  obrotach. Oczywiście odwiedzamy Saloon no10, kasyno legendę, gdzie czas zatrzymał się w XIX wieku przy pokerowym stole Hickoka.

Spotted Horse gdzieś w Wyoming

Devil's Tower


Deadwood

środa, 23 czerwca 2010

Dzień 11 Bighorn Wyoming

Przejeżdżamy przez Góry Bighorn, Wyoming. Szczerze mówiąc mam już dość tych górskich, wąskich, krętych dróg, na których manewrowanie wielkimi kamperami to nie lada wyczyn. I przepaści po bokach, oczywiście niczym nie zabezpieczonych, jeden błąd, i wizja wylądowania gdzieś na dole w rozbitym kamperze.  Nocujemy na leśnym kempingu.

wtorek, 22 czerwca 2010

Dzień 10 Cody

Dojeżdżamy do Cody, miasta słynnego kowboja Buffala Billa. Cody reklamuje się jako miasto najlepszego rodea na Dzikim Zachodzie. Postanawiamy więc tu zostać i korzystając z okazji, wieczorem pójść zobaczyć na własne oczy, czym fascynują się kowboje. Na rodeo popisują się oni umiejętnościami, jakie kiedyś były niezbędne do wykonywania zawodu. Zaczyna się od hymnu państwowego, a na środku placu pojawia się jeździec z flagą USA. Potem zaczynają się zawody: łapanie na lasso byczka, ujeżdżanie dzikiego konia, ujeżdżanie byków. Nasze dzieci mają możliwość biegania na placu za cielakami.  Nie powiem, uczestnictwo w tym jest przeżyciem i na pewno warto zobaczyć, czym pasjonują się Amerykanie.