W południe po wielu perypetiach dolatujemy do Salt Lake City. Poprzedniego dnia utknęliśmy na lotnisku w Seatle, nasz dalszy lot został odwołany, więc zapewniono nam zakwaterowanie w Seatle i przebukowano bilety na dzień następny. Nie mieliśmy żadnych bagaży, bo zostały nadane w Londynie podobno bezpośrednio do SLC. W SLC na lotnisku okazuje się, że naszych bagaży nie ma. 21 sztuk bagażu każdego z nas, jesteśmy w 5 rodzin, w ogóle nie została nadana w Londynie do Stanów. Musimy więc czekać do następnego dnia, być może przylecą następnym samolotem. Jedziemy więc do hotelu, bo takie są wymogi, by pierwszą noc przed odebraniem kamperów nocować w hotelu.