Nocujemy na malowniczym kempingu nad rzeką Sant Juan. Chcemy dziś przejechać przez Four Corners, miejsce, w którym schodzą się granice czterech stanów. Niestety droga prowadząca do nich jest z niewiadomych przyczyn zamknięta. Zatrzymujemy się więc w malowniczym miasteczku Moab, a potem jedziemy przepiękną drogą przez Dolinę Bogów (Valley of the Gods). Jest to pomniejszona wersja Monument Valley, czerwone, piaskowe skały wznoszą się nad pustynnym płaskowyżem. Widoki zapierają dech w piesiach. Takich krajobrazów nie ma w Europie, czerwone gigantyczne skały robią na nas ogromne wrażenie.
środa, 30 czerwca 2010
wtorek, 29 czerwca 2010
Dzień 17 Mesa Verde
Dziś odwiedzamy następny park narodowy, Mesa Verde. Mesa Verde (zielony stół) to nazwa nadana temu płaskowyżowi w XVIII w przez Hiszpanów. Główną atrakcją tego parku narodowego są prekolumbijskie osiedla mieszkalne typu pueblo, zbudowane w ścianie kanionu przez Indian Anasazi. Osady powstały w okresie między VI a XIV w. naszej ery. Najbardziej widokowe i znane na całym świecie są osady wybudowane pod nawisami skalnymi. Takich zabudowań, mniej lub bardziej imponujących rozmiarów, są w parku setki. Zastanawiamy się, jak Indianie wychodzili ze swoich domostw, nie mieli wind, nie używali drabin, nie mieli sprzętu wspinaczkowego. Wspinali się gołymi rękami do góry. Aż niewiarygodne, że ludzie mogli wybrać sobie takie nieprzyjazne miejsce dla swojej osady.
poniedziałek, 28 czerwca 2010
Dzień 16 Góry Skaliste, Black Canyon Gunnison
Idziemy na szlak w Góry Skaliste w Parku Narodowym Roosvelta. Góry Skaliste krajobrazowo przypominają trochę Alpy. Dochodzimy do wodospadów Calypso. Aby dojechać do Czarnego Kanionu rzeki Gunnison w stanie Colorado musimy przejechać przez kręte drogi Gór Skalistych. Rzeka Gunnison płynąca 5-cio krotnie szybciej od Rzeki Colorado wycięła głęboki wąwóz w czarnym granicie, który należy do jednych z najtwardszych skał na ziemi. Kanion nie jest zbyt widowiskowy, nazwę swą zawdzięcza pionowym ścianom wąwozu, które powodują, że dno wąwozu jest prawie cały czas niedoświetlone, wręcz czarne i bardzo ponure.
Góry Skaliste |
Black Canyon of Gunnison |
niedziela, 27 czerwca 2010
Dzień 15 Nebraska
Nebraska. Słowa Gena Hackmanna z filmu „Bez przebaczenia” : „Myślałem, że umarłem, ale okazało się, że jestem w Nebrasce” oddają, to co widzimy. Bezkresne pola, nie ma niczego, na czym można zawiesić choć na chwilę wzrok. Odwiedzamy Carhenge, chyba jedyną „atrakcję” w całej Nebrasce, czyli niby Stonehenge, ale z samochodów.
Po nudnej podróży naszym oczom ukazuje się w końcu skalna iglica, Chimney Rock, jedno z bardziej znanych miejsc na Dzikim Zachodzie. Przez cały XIX wiek służył jako punkt orientacyjny dla trzech historycznych amerykańskich dróg: Szlaku Kalifornijskiego, Szlaku Oregońskiego i Szlaku Mormonów, które w Nebrasce zbiegały się w jedną drogę. Gdy z drogi widać było charakterystyczna piramidę z iglicą, to znaczy, że już niedługo Góry Skaliste. Bo choć to jeszcze Wielkie Równiny, to już nie takie równe, a na horyzoncie już majaczą góry.
Dziś nocujemy u podnóża Gór Skalistych. Wszędzie na kempingu ostrzeżenia przed niedźwiedziami, pod żadnym pozorem nie wolno zostawiać jedzenia na zewnątrz. Parę dni temu w okolicy niedźwiedź zagryzł turystę, no nie powiem, trochę się boimy. Tym bardziej, że gdzieś wcześniej obejrzeliśmy jakiś filmik, że dla niedźwiedzia dostanie się do kampera to żaden wysiłek.
sobota, 26 czerwca 2010
Dzień 14 Badlands
Rano udajemy się w dalszą podróż w kierunku parku narodowego Badlands, po drodze podziwiając prerie Południowej Dakoty. Badlands czyli złe ziemie, trudne do przebycia, tak je nazwali Siuksowie, rodowici mieszkańcy tych terenów. Dla wszystkich mieszkańców ta ziemia była surowa, niegościnna, sucha i trudna do życia. Mnie te księżycowe krajobrazy bardzo się jednak podobają. Potem kierujemy się w kierunku zielonych wzgórz Black Hills, jedziemy jedna z najpiękniejszych tras widokowych w Stanach.
Niestety, tu się nie zmieściliśmy i musieliśmy zawrócić |
Black Hills |
Księżycowy krajobraz Badlands |
piątek, 25 czerwca 2010
Dzień 13 Mont Rushmore i Crazy Horse
Dziś odwiedzamy Mont Rushmore. Miejsce patriotyczne aż do bólu. Patriotyzm bijący z tego miejsca udziela się każdemu, chciałoby się krzyknąć „God bless America” J Głowy czterech prezydentów wykute w skale ogłaszają wszem i wobec wielkość Stanów, republiki, demokracji.
Potem jedziemy 20 mil dalej obejrzeć jeszcze Crazy Horse, Pomnik Szalonego Konia, wodza Indian z plemienia Dakotów. Wraz ze śmiercią tego walecznego wojownika zakończyła się trwająca pół wieku walka Dakotów o prawo do własnych ziem i zachowanie niepodległości. Rozpoczęło się bezlitosne wysiedlanie Indian na ubogie w zwierzynę tereny w Missouri. Pomnik jest cały czas jeszcze niedokończony, dzieło rozpoczął potomek polskich emigrantów, Korczak Ziółkowski, teraz dzieło jego życia kontynuują jego żona i dzieci. Pomnik ma być hołdem oddanym rdzennym mieszkańcom Południowej Dakoty, których kulturę zniszczył biały człowiek. Rzeźba po jej ukończeniu będzie miała prawie 180 m wysokości i 200 m szerokości. Dla porównania głowy prezydentów mają 18 m wysokości. Tak więc sama głowa wodza połknęłaby wszystkie głowy prezydentów.
Mont Rushmore |
Crazy Horse |
czwartek, 24 czerwca 2010
Dzień 12 Devil's Tower, Deadwood
Jadąc dziś przez Wymoing odwiedzamy bardzo ciekawe miejsce, bar Spotted Horse i miejscowość o takiej nazwie. Miejscowość z liczbą ludności = 2. Oczywiście zatrzymujemy się na hamburgera, jako że w odległości 100 mil z każdej strony nie ma nic innego. Wita nas tabliczka zamocowana przez właścicielkę: „To nie Burger King. Jesz, to, co ja podaję albo nie jesz wcale”.
Zboczyliśmy troszkę z trasy aby zobaczyć Devil's Tower. To skała wyrastająca z ziemi, widoczna z daleka, wyglądająca tak, jakby dotykała chmur. Wieża Diabła jest osnuta różnymi legendami indiańskimi. Jedna z nich mówi o siedmiu dziewczętach z plemienia Siuksów które podczas zbierania kwiatów zostały zaatakowane przez niedźwiedzie. Wielki duch Siuksów uratował je wynosząc w niebo skałę znajdującą się pod ich stopami. Niedźwiedzie usiłowały wdrapać się na skałę, próbując dosięgnąć swe ofiary, ale nie dały rady, pozostawiając ślady po pazurach na ścianach.
W drodze do Deadwood zatrzymujemy się przy jednej ze starych kopalni złota Broken Boot., która powstała w 1878 roku. Ubieramy kaski i idziemy na wycieczkę z przewodnikiem, który opowiada nam o metodach wydobywania złota w XIX wieku. Ciężko sobie wyobrazić, jak ciężka była to praca, w jakich ciemnościach każdego dnia eksploatowali złoża oświetlając się tylko światłem świec, używając dynamitu i posuwając się powoli metr za metrem.
W końcu dojeżdżamy do Deadwood w Dakocie Południowej, legendarnej, wyjętej spod prawa osady. Miasteczko jest legendą Dzikiego Zachodu, sławę zyskało dzięki gorączce złota i jako miejsce, gdzie podczas gry w karty został zastrzelony słynny rewolwerowiec Wild Bill Hickok. W mieście tym hazard jest legalny, kasyna prosperują na pełnych obrotach. Oczywiście odwiedzamy Saloon no10, kasyno legendę, gdzie czas zatrzymał się w XIX wieku przy pokerowym stole Hickoka.
Spotted Horse gdzieś w Wyoming |
Devil's Tower |
Deadwood |
środa, 23 czerwca 2010
Dzień 11 Bighorn Wyoming
Przejeżdżamy przez Góry Bighorn, Wyoming. Szczerze mówiąc mam już dość tych górskich, wąskich, krętych dróg, na których manewrowanie wielkimi kamperami to nie lada wyczyn. I przepaści po bokach, oczywiście niczym nie zabezpieczonych, jeden błąd, i wizja wylądowania gdzieś na dole w rozbitym kamperze. Nocujemy na leśnym kempingu.
wtorek, 22 czerwca 2010
Dzień 10 Cody
Dojeżdżamy do Cody, miasta słynnego kowboja Buffala Billa. Cody reklamuje się jako miasto najlepszego rodea na Dzikim Zachodzie. Postanawiamy więc tu zostać i korzystając z okazji, wieczorem pójść zobaczyć na własne oczy, czym fascynują się kowboje. Na rodeo popisują się oni umiejętnościami, jakie kiedyś były niezbędne do wykonywania zawodu. Zaczyna się od hymnu państwowego, a na środku placu pojawia się jeździec z flagą USA. Potem zaczynają się zawody: łapanie na lasso byczka, ujeżdżanie dzikiego konia, ujeżdżanie byków. Nasze dzieci mają możliwość biegania na placu za cielakami. Nie powiem, uczestnictwo w tym jest przeżyciem i na pewno warto zobaczyć, czym pasjonują się Amerykanie.
poniedziałek, 21 czerwca 2010
Dzień 9 Yellowstone cd, Beartooth Loop
niedziela, 20 czerwca 2010
Dzień 8 Yellowstone cd
Ciekawie się jeździ po Yellowstone. W całym parku obowiązuje ograniczenie prędkości oraz zakaz zbliżania się do niedźwiedzi na 90 metrów, a do innych zwierząt na 20 metrów. Gdy przy drodze zobaczysz zaparkowane samochody, to z całą pewnością można się spodziewać, że w pobliżu jest jakieś godne uwagi zwierzę. Gdy jest to niedźwiedź, nie wiadomo skąd i jak, ale momentalnie pojawiaja się rangerzy, pilnując by nikomu nie stała się krzywda. Dziś mieliśmy szczęście zobaczyć z bliska niedźwiedzia, a nawet dwa, które nagle wyłoniły się z lasu i przeszły nam na drodze przed kamperem. W drodze do Mud Geyser utknęliśmy w korku spowodowanym przez bizony. I to nie jedyne zwierzęta, które widzieliśmy z bardzo bliska :) W Mud Geyser okropnie śmierdzi zgniłymi jajkami. Nie mam ochoty tam spacerować.
sobota, 19 czerwca 2010
Dzień 6 i 7 Yellowstone
Krajobrazy, które mijamy są niesamowite. Góry wydają się wyrastać w pionie do góry. Sam Park Yellowstone jest ogromny, słynny jest za sprawą gejzerów, błotnych wulkanów, gorących źródeł, niesamowitej przyrody i dzikiej zwierzyny. Jest to pierwszy i najstarszy park narodowy na świecie, jeden z największych w Stanach. Wizytówką parku jest gejzer Old Faithful. Swą sławę zawdzięcza swojej przewidywalności, wybucha regularnie co 1,5 godziny, każdy wybuch oglądają tłumy. Gdy czekamy na wybuch nagle w naszym pobliżu, gdzieś z 10 metrów od zgromadzonych ludzi, pojawia się bizon, wydaje się być jednak niezainteresowany ludźmi. Momentalnie pojawiają się także rangerzy próbując skierować zwierzę w inna stronę. Coś jednak idzie nie tak, bizon zaczyna się tarzać po ziemi. Przeczytaliśmy wcześniej w przewodniku, że takie zachowanie oznacza, że bizon szykuje się do ataku, zaczyna się lekka panika wśród tłumu. Całe szczęście rangerom udaje się skierować bizona w inną stronę i spokojnie odchodzi. Odwiedzamy jeszcze inne gejzery oraz urzekające tarasy trawertynowe Hot Mamoth Spring. Nie ma tu gejzerów, są za to setki gorących źródeł, o różnych barwach.
Subskrybuj:
Posty (Atom)